Ostatnio na lekcji mieliśmy temat o tym czy wieżymy w przeznacznie, czy może sami decydujemy o własnym losie oraz o tym czy jesteśmy optymistami czy też pesymistami.
Otóż według mnie nasze decyzje mają w dużym stopniu wpływ na nasze życie ,ale może to co zrobimy jest gdzieś tam zapisane. Nikt tego nie wie i tak już pewnie pozostanie. Przeznaczenie. Hmm... czy to właśnie ono o wszystkim decyduje ? Tego nie wiem. A czy można ,oszukać' przeznaczenie?? To trudne pytanie, bo może być tak że : owszem czemu nie- przecież sami jesteśmy kolwalem swojego losu; jednak może być też tak że my uważamy że nie spodziewa się ono tego co zrobimy, a mogło być właściwie dokładnie na odwrót. Dlatego ja uważam że przeznaczenie i nasz wybór ,po równej połowie tworzą nasze życie, z tego też powodu, staram się wierzyć w to co robię ,że coś tym zmnienię i że to jakaś tam cząstka we mnie.
Kilka lat temu przeczytałam albo usłyszałam pewne słowa które pamiętam do dziś : ,,Żyj tak aby każda chwila była godna wspomnienia. Nie żałuj żadnej chwili - po prostu bądź szczęśliwy. Nie oglądaj się za siebie, bo jakiej decyzji byś nie podjął ,to i tak zawsze będziesz się zastanawiać co by było gdybyś wybrał to drugie wyjście.'' To jeden z moich ulubionych cytatów, który w trudnych chwilach powtarzam sobie i staram się zrozumieć. Zrozumieć o co chodzi w życiu. Ktoś niedawno powiedział: ,,Żyjemy po to by być szczęśliwym''.. Może i to prawda, tylko jak ?! Jak ,skoro sami wchodzimy sobie w drogę ?! Ci którym dajemy ,kredyt zaufania' często nas rozczarowują. Czasem często potem znowu zaufać, ponownie otworzyć się na ludzi , na świat.W dzisiejszych czasach już nikogo już nie obchodzi to co będzie, co będzie kiedyś,- kiedy już nie będziemy mogli zwrócić się o pomoc do rodzicó ,babci czy dziadka. Wmłodym wieku, mówi się to ze ściśniętym gardłem i łzami w oczach. Ale taka jest prawda. Teraz nie myślimy o przyszłości,chcemy tylko żeby było po prostu ,,fajnie''. Żeby nikt od nas niczeg nie chciał, żeby były przypały na lekcjach itp. Nie potrafimy docenić tego co mamy. Sójrzcie chociaż raz na swoich rozdziców, na ich ciężką pracę- charóją tylko po to żeby Wam było dobrze. A teraz zastanówcie się : kiedy ostatni raz świadomie i szczerze powiedzieliście im że ich kochacie. No właśnie. Może nam się wydaje że są szczęśliwi ,tak jak jest i bez tego, ale pomyślcie ile radaości spraiły by im te dwa słowa od serca.
Może i wstyd się przyznać ale pisząc to miałam łzy z oczach. Przypomnijcie sobie teraz : jak skaleczliśmy się w palec i lecieliśmy z płaczem do mamy, a ona się n ami zajęła, albo kiedy nauczyliśmy się jeździć na rowerze- była z nas dumna i szczęśliwa. A teraz rozejrzyj się dookoła. Jesteś sam. Zamknąłeś się sam w sobie ,uważasz że sobie poradzisz, ale na to jeszcze przyjdzie czas. Teraz powinieneś zdać sobie sprawę z tego jak ten czas szybko leci i już nigdy nie wróci.
Z tego co przeczytaliście pewnie już się domyślacie że jestem realistką. Staram się myśleć trzeźwo, ale sama czasem przekraczam pewne granice. Przychodzą takie momentu kiedy sama mam ochotę znowu mieć 5 lat i mieć jako największy problem to że rozwalił mi sie bukiecik kwiatów który zrobiłam dla rozdziców..
Kończę ten post bo i tak odeszłam od tematu, ale zrobiłam to świadomie, a teraz przepraszam- doszłam do wniosku że sama muszę coś zmienić w swoim życiu.
To naprawdę wzruszające , sama się popłakałam :))
OdpowiedzUsuń